Prezydent RP:
Tak, od pierwszego do ostatniego. Pierwsze było w kwietniu 1997 r., kiedy w Watykanie przedstawiałem się Papieżowi jako nowy prezydent. Ostatnie również w Watykanie w maju zeszłego roku, po uroczystościach na Monte Cassino. Papież już był słaby, miał wielki kłopot z wypowiadaniem się. Widać było z jak wielkim trudem przychodzi mu dialog, którego był mistrzem.Papież potrafił komunikować się z milionami ludzi i czynił to na najwyższym poziomie religijnym, filozoficznym, ale i zwyczajnym ludzkim. Pamiętam spotkanie we Wrocławiu w maju 1997 r. Zrobiło się zimno, deszcze - pogoda zrujnowała ceremonię powitania. Spotkałem się z Papieżem w ratuszu w cztery oczy i mówię: - Staraliśmy się zrobić wszystko jak najlepiej, ale byłem przekonany, że pogoda jest w rękach Ojca Świętego. Na co Papież spojrzał na mnie i powiedział: - Panie Prezydencie, Pan przecenia moje kontakty.
Jan Paweł II odmienił oblicze ziemi, tej ziemi. Jak odmienił Pana?
Prezydent RP: Ojciec Święty wpływał na ludzi dzięki swej silnej osobowości. Tolerancja, dobroć, otwarcie na ludzi o innych poglądach. Do tego nie trzeba było mnie nadmiernie przekonywać, ale Papież umocnił mnie w przekonaniu, że trzeba mieć odwagę walczyć o to codziennie. Miał odwagę iść do synagogi, meczetu, nawoływać do ekumenizmu, miał cierpliwość i miłość do drugiego człowieka, pokazał, że trzeba się pochylać i nad słabymi i nad mocnymi.
Pan nie uwierzył?
Prezydent RP: Nie, nie jest mi dana łaska wiary. Jest się nią obdarzonym, albo nie. Ja jej nie dostąpiłem. Ale każde spotkanie z Ojcem Świętym było dla mnie czymś naprawdę wyjątkowym. I mam nieśmiałe przekonanie, że mnie i żonę traktował szczególnie. Np. to zaproszenie nas do papamobile. Gdy abp Dziwisz powiedział, żebym wszedł do papamobile, to myślałem, że trzeba pomóc Ojcu Świętemu, że coś się z nim dzieje. A tymczasem chodziło o ojcowską, ludzką życzliwość.
Jak wyglądały wasze rozmowy "w cztery oczy"?
Prezydent RP: Zawsze był doskonale zorientowany w naszej sytuacji, rozmawialiśmy o szczegółach. Był ciekaw, co u nas, lubił tego słuchać. Kiedy mówiliśmy o wartościach chrześcijańskich w traktacie konstytucyjnym, to Papież mówił bardzo konkretnie, wiedział kto u nas ma jakie stanowisko.
To nie były rozmowy głowy państwa z głową państwa?
Prezydent RP: Nie, tych rozmów w żadnym wypadku nie da się porównać do takich spotkań. Z nikim innym tak się nie rozmawiało. Nigdy też nie zapomnę wzruszeń, z jakimi łączyło się moje wystąpienie na Placu Św. Piotra w 25-lecie pontyfikatu.
Dawał Panu Papież jakieś rady?
Prezydent RP: Tak, często. A raz nawet się zdarzyło, że Papież przesłał do Polski memoire. Dokument dotyczył bardzo ważnej dyskusji w Polsce. Nie mogę zdradzić czego, powiem tylko, że kwestii zawsze bardzo żywotnych dla Kościoła.
Płakał Pan na wieść o śmierci Papieża ?
Prezydent RP: Tak. Przed oczami stanął mi człowiek bliski, z którego byliśmy tak dumni, na którym można się było oprzeć. I gdy uświadomiłem sobie, że tracimy, że tracę Ojca Świętego, z naciskiem na Ojca, to płakałem.
Co teraz?
Prezydent RP: Jestem pewny, że Papież samą swoją osobą świadczył jak najlepiej o Polsce. Już nie będziemy go mieli, będziemy krajem jednym z wielu. Tracimy pewną tarczę, swoisty parasol ochronny.
Co to dla nas znaczy?
Prezydent RP: To, że musimy sobie sami radzić. Swoista taryfa ulgowa się skończyła. Nadszedł czas, żeby pokazać naszą współodpowiedzialność za sprawy Europy, Polski.
Przed nami pytanie: na ile będziemy wiernymi uczniami Jana Pawła II, a na ile od tych nauk odejdziemy i Europa będzie nam wypominać, że Ojciec Święty nauczał inaczej.
Jeżeli po tym wielkim akcie solidarności Polaków - bo nadzwyczajnie oceniam postawę rodaków w tej chwili - za tydzień, dwa wrócimy do codziennej walki, nieżyczliwości, niechęci, złych słów, takichże czynów, to się okaże, że niewiele z nauk Ojca Świętego zrozumieliśmy. Że przeżyliśmy wzlot, żeby upaść w sposób nieodwołalny.
Drugi sprawdzian przed nami, to stosunek do nowego Papieża. Jestem przekonany, że każdego wybranego Papieża Polska przyjmie z najwyższym szacunkiem, bo jesteśmy częścią świata katolickiego.
Czeka nas kampania wyborcza. Jaka będzie?
Prezydent RP: Nie może być już tak samo. Coś się wydarzyło. Jesteśmy jego uczniami, to przecież pokazujemy od kilku dni modląc się w jego intencji. Dla jednych to wiara, dla drugich - przekonania.
Byłoby ogromną porażką, gdyby się okazało, że wiele narodów potrafi czytać i rozumieć papieskie słowo, a Polacy mają z rozumieniem nauk Ojca Świętego najwięcej problemów. To byłby wstyd i straszne odkrycie.
Czy w delegacji państwowej na uroczystości pogrzebowe znajdzie się miejsce dla Lecha Wałęsy?
Prezydent RP: Bardzo chciałbym, żeby wraz ze mną do Watykanu poleciały osoby znające Papieża, zasłużone i historyczne, a więc na pewno: prezydent Lech Wałęsa, premier Tadeusz Mazowiecki i marszałek Wiesław Chrzanowski.